Chorwacki raj
Nie byłam ciągle w podróży, nie miałam masy zajęć, więc nie mam wytłumaczenia, dla mojej długiej nieobecności. Mimo, że nic szczególnego się nie działo, wakacje zleciały mi jak jeden dzień. Nim się obejrzałam już jest wrzesień. Mama wróciła do szkoły, mnie czeka poprawka z fizyki i powrót na mieszkanie. I wcale nie piszę tego, żeby się pożalić. Z jednej strony tęsknie za mieszkaniem, za ludźmi, za tą atmosferą. Z drugiej jednak strony nie chce mi się wracać na uczelnię, co jest zupełnie zrozumiałe. Ale nim na dobre wrócę ciałem i myślami na studia, skupię się jeszcze na wspomnieniach tego lata. Jedynym dłuższym wyjazdem był ten do Chorwacji. Po powrocie każdy się mnie pytał, jak tam było, czy warto jechać? Co mam powiedzieć? Żadne zdjęcia, żadna opowieść, nic nie jest w stanie oddać tego, jak tam naprawdę jest. Jak ja to mówię ‘Jeżeli ktoś wierzy w raj i prawdziwość jego istnienia to ja nie muszę umierać, żeby do niego trafić’. Po około 12 godzinach jazdy samochodem, kiedy już byłam skrajnie śpiąca i marzyłam tylko o kawałku prostej ziemi, żeby rozprostować się nieco, moim oczom ukazał się przepiękny teren. Długie zielone równiny wzdłuż autostrady poprzecinane wystającymi skałami, za kilkadziesiąt kilometrów góry, a po drugiej stronie morze. Widok tak piękny, że w momencie odeszło mi zmęczenie. Siedziałam z szeroko otwartymi oczami i chłonęłam każdy centymetr tego raju. Bałam się, żeby czegoś nie przeoczyć.
Mieszkaliśmy w niewielkiej miejscowości nad samym morzem. Noce były gorące, nie wspominając o dniach. Kąpaliśmy się w morzu, zwiedzaliśmy okoliczne miasta, pływaliśmy statkiem, piliśmy tamtejsze trunki z właścicielem campingu – standard. Większość polskich rodzin z dziećmi przeżywa takie atrakcje co roku, no może poza tymi trunkami. Dla mnie to jednak była nowość, nowość od razu w tak pięknym miejscu. Kiedyś myślałam, że ładniej, jak we Włoszech nie może być nigdzie, jednak Chorwacja przyćmiła swym pięknem wszystkie inne zakątki Europy, które do tej pory widziałam.
Byliśmy we czwórkę, ja z Kubą i para znajomych. Początkowo byłam pełna obaw, czy się nie zanudzimy, czy się uda. I niepotrzebnie – udało się. Ba, zostaliśmy o jeden dzień dłużej niż przewidywaliśmy. Do domu wróciłam z pustym portfelem. W drodze powrotnej nie miałam nawet pieniędzy na bułkę, ale warto było.
Z każdym rokiem nabieram co raz większej ochoty na podróżowanie. Ale podróżowanie nie do luksusowych apartamentów, które to z lubością polecają mi znajomi mojej mamy lecz podróżowanie pod namiot, na dziko, gdzieś byleby z przyjaciółmi, oderwać się od codzienności. Bardzo chciałabym w przyszłym roku z wszystkimi pojechać jeszcze raz do Chorwacji. Nawet w to samo miejsce. Choć szczerze mówiąc nabrałam apetytu na Grecję, Turcję, Egipt i obowiązkowo Palermo. Jednak mam świadomość tego, że wiąże się to już z większymi kosztami. No cóż, jeszcze na dobre nie zakończyłam tych wakacji, więc nie powinnam planować następnych, tym bardziej, że przyszłość w tym momencie stała się tak bardzo niepewna…